Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia

KRS: 000 000 4522


Pozytywnie zakręceni- za zebrane nakrętki pojechaliśmy do Rzymu.

16 lis 2010

Pozytywnie zakręceni- za zebrane nakrętki pojechaliśmy do Rzymu

Tak niewiele wysiłku potrzeba, aby uszczęśliwić innych. Taka myśl przewodnia powinna przewodniczyć nam na co dzień.
Zwyczajny dzień nastaje, kiedy każdy z nas idzie do sklepu, robi zakupy – kupuje soki, napoje, mleko itd. Wystarczyło każdą zakrętkę z wypitego mleka, wody, soku zebrać tak, jak w przysłowiu: “ziarko do ziarka, a zbierzę się miarka”.
Tak też wiele osób potraktowało apel o zbieranie nakrętek dla Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. “Małego Księcia”. Za sprzedaż nakrętek uzyskano pieniądze, a potem zrodził się pomysł “Pielgrzymki do Rzymu”. Wytypowano dwoje chorych nieuleczalnie dzieci – mnie, Mateusza lat 18 i Marka lat 10. Najszczęśliwszą wiadomość dla nas przekazał Prezes Hospicjum – o. Filip Buczyński.
Pielgrzymka odbyła się w dniach 19-26 października 2010 r. Przebieg był w pewnym sensie zaplanowany, lecz stan dzieci objętych opieką hospicjum jest zawsze wielką niewiadomą (wpływają na to emocje, podróż czy zmiana klimatu).
Na miejscu spotkała nas niespodzianka – piękna pogoda i całkiem dobry stan zdrowia – mój i Marka. Czy to przypadek, czy coś więcej??? Już teraz wiemy – to nie przypadek! To Boska opatrzność, to wielka łaska i boże błogosławieństwo!!!
Cała pielgrzymka zaczęła i zakończyła się umacniając nas w przekonaniu, jak wiele radości i szczęścia można dać innym przy całkiem niewielkim wysiłku. Kiedy 19 października wyjeżdżaliśmy z Hospicjum “Małego Księcia” z Lublina byliśmy pełni obaw jak to będzie, co nas czeka na tak dalekiej podróży. W każdym z nas kołatało się serce i tysiące myśli przebiegały nam przez głowy….
Dla mnie i dla Marka była to pierwsza w życiu zagraniczna podróż, a zarazem tak daleka podróż w nieznane. Każdy pokonany kilometr dawał coraz więcej radości i zachwytu. Już sama myśl o tym, że zobaczymy grób naszego rodaka Jana Pawła II, że będziemy w Watykanie była czymś niesamowitym…
I tak też się stało! Pierwszego dnia mogliśmy ujrzeć piękną Wenecję, podziwiać uroki bazyliki, przepłynąć kanałem Weneckim. To ogromne wrażenie. Nikt z nas nie wiedział, że prawdziwa adrenalina wzrośnie nam dopiero w Rzymie…
Drugiego dnia naszej pięknej podróży wybraliśmy się do Watykanu – przepiękna Bazylika, chwila modlitwy przy grobie Jana Pawła II. Następnie kolejna niespodzianka – wizyta w klasztorze o. Franciszkanów i tu znowu masa atrakcji (na marginesie – o. Azariasz zaproponował, że może być naszym przewodnikiem po największych Bazylikach Rzymu).
Kolejnego dnia po obejrzeniu klasztoru pojechaliśmy obejrzeć piękne Koloseum.
Trzeciego dnia naszej wyprawy w towarzystwie o. Filipa – naszego towarzysza podróży i pod fachową opieką p. Sebastiana wyjechaliśmy zachwycać się urokami Rzymu. Zgodnie z zapowiedzią dołączył do nas o. Azariasz i w jego towarzystwie słuchając pięknych opowieści na temat świątyń mogliśmy podziwiać ich uroki. Każda odwiedzona kolejno świątynia przynosiła coraz więcej wrażeń, zachwycała coraz bardziej. Tu nadeszła następna niespodzianka – wyprawa nad Morze Śródziemne. To takie lazurowe z plażą wysypaną kolorowymi muszelkami i bardzo, ale to bardzo słoną wodą. Był to zachwyt niezmierny. Uhonorowaniem całego dnia było wręczenie przez o. Azariasza naszemu opiekunowi o. Filipowi biletów na specjalną mszę, którą odprawiał Papież Benedykt. I takim sposobem jest znowu kolejny niezaplanowany wcześniej tzw. dzień niespodzianka.
Czwarty dzień zaczął się właśnie tą uroczystą mszą, na której mogliśmy całkiem z bliska (dosłownie na kilka kroków od siebie) ujrzeć naszego Papieża, wysłuchać homilii, pomodlić się, przyjąć przenajświętszy sakrament. Była to chwila, która umocniła nas w przekonaniu, że nasze życie, które poniekąd jest cierpieniem jest takie piękne, że boska opatrzność nad nami czuwa…
Po mszy na placu św. Piotra wysłuchaliśmy Anioł Pański i jeszcze raz ze swojego okna pozdrowił nas Papież Benedykt XVI. Uwieńczeniem całej pielgrzymki były schody hiszpańskie w Rzymie, Fontanna di Trevi, a deserem tego cudownego dnia były pyszne włoskie lody.
„Jak to możliwe??” – zadawaliśmy sobie pytanie…. Tyle cudownych chwil, tyle przepięknych widoków ujrzały nasze młode oczy. Chciałoby się „uszczypnąć”, żeby sprawdzić, czy to nie sen. Teraz po szczęśliwym powrocie wiemy już na pewno, iż to nie był sen. To wszystko działo się naprawdę. Przypominają nam na co dzień o tym nasze wszystkie zdjęcia, pamiątki przywiezione z pielgrzymki.
Z tego miejsca chcemy serdecznie podziękować o. Filipowi za wsparcie podczas całej pielgrzymki oraz Panu Sebastianowi za opiekę medyczną nad nami. Ale największe podziękowania należą się tym, którzy tak dzielnie zbierali nakrętki, bo gdyby nie to, to nie byłoby nas stać na taką pielgrzymkę i niestety byłoby to wtedy niespełnionym snem kolejnej nocy.
Mamy jeszcze krótki, lecz bardzo, ale to bardzo ważny apel do wszystkich ludzi którzy codziennie robią zakupy: nie wyrzucajcie zakrętek, lecz zbierajcie i przekazujcie je do Hospicjum im. „Małego Księcia” w Lublinie bo oprócz nas dwóch jest jeszcze wiele podopiecznych tego Hospicjum, którzy mają kolorowe sny i niespełnione marzenia.

„Bądźmy pozytywnie zakręceni”

Mateusz z mamą


Opowieść z Rzymu – wrażenia Marka.

Zacząłem pielgrzymkę dnia 19.10.10 ok. godz. 23:00. Wyruszyliśmy z mamą i innymi osobami. Po drodze mijaliśmy różne miejsca, aż dotarliśmy do przepięknych Alp, które były gigantyczne. W końcu dotarliśmy do Wenecji, gdzie zobaczyliśmy piękną Bazylikę i plac Św. Marka, a później płynęliśmy łodzią. Z Wenecji pojechaliśmy do Rzymu.
Pierwszego dnia w Rzymie obejrzeliśmy podwórko sióstr Betanek, gdzie pojedliśmy słodkie mandarynki.
Drugiego dnia zobaczyliśmy Watykan….. Później z Bratem Andrzejem odwiedziliśmy grób Jana Pawła II, przy którym się pomodliliśmy, a następnie zobaczyliśmy klasztor Franciszkanów w którym przejechałem się windą Ferrari, co po części spełniło moje marzenie no i Coloseum, w porównaniu z którym jesteśmy jak mrówki.
Trzeciego dnia wraz z O. Azariaszem zobaczyliśmy bazylikę Św. Pawła, w której Św. Drzwi otwierał Benedykt XVI; pojechaliśmy też do bazyliki Matki Boskiej Większej na której w głównym ołtarzu widnieje obraz objawienia się Liberiuszowi Matki Boskiej Śnieżnej nakazującej postawienie bazyliki w tym miejscu w którym się objawiła, a na dowód tego miał spaść śnieg. Natomiast u góry widać jak papież odgarnia śnieg.
Pojechaliśmy także do Bazyliki Św. Jana na Lateranie, w których Św. Drzwi otwierał Jan Paweł II. Zobaczyliśmy także Morze Śródziemne nad którym zbieraliśmy muszelki.
Czwartego dnia pojechaliśmy na msze o godz. 9:30 do bazyliki Watykańskiej, którą odprawiał Benedykt XVI. Następnie przeszliśmy na plac Watykański na Anioł Pański i wysłuchaliśmy słów Benedykta XVI, między innymi pozdrowień dla wszystkich Polaków; zobaczyliśmy też Fontane Di Trevi i Schody Hiszpańskie.
Piątego dnia wyruszyliśmy do domu i zatrzymaliśmy się na nocleg, natomiast 6 dnia wróciliśmy do domu.

Bardzo podobało mi się na mszy którą odprawiał Benedykt XVI, a także Coloseum- zadziwiła mnie jego wielkość, na zdjęciach wydaję się mniejsze, a tu taaaakie duże. Zadziwiło mnie, jak wielki przepych złota jest w Bazylikach, i że grób Jana Pawła II jest taki mały i skromny, a Jan Paweł II był przecież wielkim człowiekiem.

Marek

Zobacz zdjęcia z wyjazdu.

Zobacz wszystkie wpisy